Po długiej podróży dotarliśmy do bieguna południowego. Wyścig wygrał już Roald Amundsen, ale nie poddaliśmy się. Okazało się, że tu kompletnie nic nie ma (oprócz śniegu, lodu i śniegu i jeszcze lodu!) Postanowiliśmy w związku z tym wyruszyć na północ.
Droga była długa i męcząca, ale było warto.
Ileż tu życia i zwierząt w porównaniu z południem! Po namyśle doszliśmy do wniosku, że na następny dzień zaczaimy się na niedźwiedzia polarnego.
Kierownikiem naszej ekspedycji została Violetta B. Obiecała nam wiele niespodzianek w kolejnych dniach. Jeszcze nie wiemy czy to prawda.
Niespodzianka od Kierowniczki ekspedycji to Ekspres Polarny, który zabrał nas w labirynt regałów lodowych, a tam... wśród różnych tropów odnaleźliśmy TEN JEDEN.
Nie mogliśmy ruszyć dalej bez odpowiednich racji żywnościowych i sprawdzenia ekwipunku.
Jedna ze znalezionych ścieżek zaprowadziła nas do słodkich mini-walentynek. Muszą nam wystarczyć do końca dnia.
Taniec serduszkowy i zadania-wygibasy rozgrzały nas tyle, byśmy ruszyli dalej - na spotkanie z niedźwiedziem polarnym!
A tu kolejna niespodzianka: niedźwiedź okazał się... być słodkim papierowym misiem z serduszkiem! Oczywiście własnoręcznie wykonanym!
Z takimi trofeami mogliśmy spokojnie wrócić do obozu. Wciąż został nam jeden dzień w tym tygodniu. Czy podołamy...?
To ostatni wpis do dziennika w tym tygodniu. Jutro ruszamy w długą trasę i powrócimy dopiero w poniedziałek 20 lutego. Nie będzie czasu na dziennik ekspedycji. Ale do rzeczy!
Po polowaniu na niedźwiedzia postanowiliśmy zaczaić się na nieco bezpieczniejsze zwierzęta. I w ten sposób dołączyliśmy do marszu pingwinów... Ha! Gdybyście tylko nas widzieli! Przenosiliśmy jaja równie sprawnie co pingwiny i nawet trudne zadania, które wymyśliła sobie Kierowniczka nie powstrzymały nas! Teraz już wiemy - damy sobie radę w każdych warunkach.
(Mimo to - kto by powiedział, że jest tyle różnych pingwinów?)
Ach, szukamy teraz w Internecie dużej zamrażarki, żeby w Kudowie hodować pingwiny, jak pan Propper.
Nie wiemy dlaczego Kierowniczka zemdlała gdy jej to powiedzieliśmy...
Koniec przerwy. Ruszamy w trudną drogę. Kolejny wpis będzie już ze stacji badawczo-eksperymentalnej.