Swojska babka i bez kieliszka
Spotkanie z Karoliną Wilczyńską, autorką powieści obyczajowych, zaliczamy do kategorii „Żałuj, jeśli cię nie było”. Dlaczego?
Wilczyńska pojawiła się pół godziny przed spotkaniem. Z szerokim uśmiechem i wszechobecnym fioletem podbiła nasze serca już na progu. A potem było tylko lepiej. W kameralnym towarzystwie snuła opowieści o swoich książkach – źródłach inspiracji, powodach pisania i życiowych pierwowzorach. Jedną ze swoich powieści napisała w odpowiedzi na falę tandetnych książek erotycznych. - Chyba każdy wybuchłby śmiechem, czytając, że tygrys wyskoczył z dżungli, jeśli wiecie co mam na myśli – puszczając oczko czarowała zebrane panie. Okazało się również, że w swojej serii „Stacja Jagodno” nie bez powodu umieściła szydełkowanie, które na różne sposoby pojawia się w życiu codziennym autorki. Na potwierdzenie zaprezentowała piękną szydełkową różę, którą jak broszkę nosi wpiętą w sweter na każdym spotkaniu.
Przy wyjściu znaleźliśmy jeszcze chwilę, by porozmawiać o innych polskich pisarzach i ich wizerunku publicznym. Ku radości samej Wilczyńskiej, okazało się, że jej zdjęcie z kieliszkiem (pełnym fioletowego płynu, który nie jest winem), sprawiało, że czytelniczki uznawały ją za „swojską babkę”. Żegnając się, zapewniła nas jednak, że i bez kieliszka jest z niej swojska babka. Cóż, możemy to potwierdzić!